Standardowa sytuacja: przychodzi koniec miesiąca, przychodzą podsumowania, przeglądamy wyniki – i co? Jak zwykle tu się udało, tam niezbyt, tu lepiej, tam gorzej. A chciałoby się, żeby tak wszędzie raczej lepiej… Jako szef zadajesz pytania „a dlaczego?”, „co się stało?”, „jak to zrobić?” i dostajesz zestaw lepszych lub gorszych wyjaśnień. Czasem brzmią racjonalnie, faktycznie coś się podziało na zewnątrz, czasem są to jawne wymówki i lawina problemów wewnętrznych.
Stawiasz / stawiacie nowe cele, podkreślasz ważność, ustalacie plan. A za miesiąc… znów to samo – z obserwacji najczęściej brzmi to mniej więcej tak: nie dojechało, ludzie nie przyszli, awaria maszyny, nie było kluczowej osoby, brak części, materiał nie taki, ludzie źle zrobili, planowanie nawaliło, ludzie nie przyszli, nagłe skoki popytu…
Myślisz sobie – trzeba to wreszcie zautomatyzować i niech się samo dzieje!
Zapraszasz integratora, omawiasz, dostajesz oferty… i poważny ból głowy gotowy 😉
To dokładnie scenariusz od jednego z naszych Klientów, którego procesy wyglądały jak na załączonym obrazku. Produktów tylko kilka, za to szarpanina taka, że z dnia na dzień nie wiadomo co będziemy robić jutro, co z tego wyjdzie, co znów się posypie.
Stara dobra zasada mówi, że automatyzowanie bałaganu daje tylko zautomatyzowany bałagan, a w efekcie znacznie trudniejsze i droższe wprowadzanie porządku. Cóż więc z tym zrobić? Dobrym rozwiązaniem, jakie zastosowaliśmy w tym przypadku, jest zrobienie szerokiego przedinwestycyjnego audytu ADMA, który z kilku różnych perspektyw patrzy na firmę poprzez jej:
- Wizję,
- Strategię,
- procesy zarządcze i operacyjne,
- bieżące wyzwania i potrzeby techniczne,
- poziom techniczny i technologiczny maszyn,
- zakres obecnej cyfryzacji,
- możliwości i ograniczenia ludzkie,
- współpracę pomiędzy działami i połączenie funkcji łańcucha dostaw,
- możliwości inwestycyjne.
Wraz z analizą danych historycznych taki audyt daje świetną podstawę do planowania rozwoju zarówno procesowego i systemowego, jak też automatyzacyjnego i cyfryzacyjnego.
W tym przypadku analiza danych pokazała, że proces jest codziennie tak zmienny, że właściwie co rano nie wiadomo, co i w jakiej ilości będziemy dziś produkować. I nie w tym rzecz, że takiego procesu nie da się zautomatyzować, ale że jest to kompletnie nieopłacalne, bo koszty automatyzowania pod piki są 2-4 razy wyższe, niż automatyzacja pod realne potrzeby, powiedzmy wartości średnie plus zapas na wzrost. Analiza procesowa wykazała, że właściwie wszystkie funkcje i działy (sprzedaż, planowanie, zakupy, produkcja, utrzymanie ruchu) codziennie ratują świat przed upadkiem i każdy robi to naprawdę dobrze, tylko niestety jedynie ze swojej perspektywy i w swoich czterech ścianach. A dlaczego? Otóż wszyscy tak działają, bo tak ustawiony jest system wskaźników. Brak powiązania w spójny wewnętrzny łańcuch dostaw spowodował, że dla sporej części pracowników zaskoczeniem i odkryciem było, jak ich działania przekładają się na pozostałe funkcje, a zwłaszcza na produkcję i jaki chaos tam powodują.
W efekcie naszego audytu ADMA firma od ręki uzyskała kilka efektów:
- jasny plan reorganizacji produkcji i funkcjonowania działów wsparcia,
- rozplanowane zmiany w systemie zarządczym, w procesach, we wspólnych priorytetach,
- uruchomione przygotowania do kilku większych inwestycji,
- zmiana sposobu działania, by wygładzić produkcję i wyeliminować piki,
- jest jasność tego, co automatyzować i po co.
W sumie, z pierwotnego planu automatyzacji znikła niemal połowa pomysłów, kilka zostało wyraźnie przeorganizowanych, a te które zostały już niebawem będą miały znane realnie potrzebne parametry, więc proces automatyzacji będzie i tańszy i szybszy, nie mówiąc już o tym, że na ustabilizowanym procesie.
Chętnie się dowiem jakie jakie są Twoje doświadczenia z automatyzacją.
Jeżeli frustracje masz podobne jak opisane na początku – napisz do mnie lub zadzwoń – chętnie pomogę. Nasze podejście sprawdziło się już w kilkunastu firmach w podobnej sytuacji 😀