Okazuje się, że niczym.
Może w morzu bardziej mokro, ale zasady stosują się te same.
Ciekawe jednak, że wdrożenie podstawowych zasad zarządzania partycypacyjnego na lądzie często idzie jak po grudzie, a na żaglowcu – one po prostu przyjmują się naturalnie.
Mam tu na myśli m.in.:
- przejrzysty system zarządzania
- jasną komunikację zasad, celów i wartości
- aktywne przywództwo / liderstwo na każdym poziomie
- przygotowanie i szkolenie do realizacji zadań
- jasne role i odpowiedzialności
- słuchanie, reagowanie i wsparcie dla wspólnego, zespołowego sukcesu
- budowanie współpracy, zaangażowania i zaufania w zespole
- coaching i mentoring ze strony tych, którzy wiedzą więcej
Żaglowiec szkoleniowy, na którym miałem wielką przyjemność pożeglować, pod tymi względami okazał się naturalnym środowiskiem liderstwa i pracy zespołowej.
Przyznam, że zaskoczyło mnie, jak gładko cała załoga, o bardzo szerokiej rozpiętości wiekowej i złożona z ludzi niekoniecznie mających doświadczenie żeglarskie, weszła w te zasady, sposób, styl działania. Przecież w literaturze „pierwsi po Bogu” i ich oficerowie to raczej postacie autorytarne, często okrutne, prowadzące do „buntów na Bounty”! A tu trzask-prask i wszystko działa „po dobremu”!
I mimo życia w 4-godzinnych wachtach, całodobowego ogarniania całości funkcjonowania żaglowca, nawigacji, sterowania, kambuza – przy nadaniu odpowiedniego stylu działania, zasad i humoru wszyscy się w tym odnajdują z przyjemnością i zaangażowaniem.
I nie było, że różnice pokoleniowe, że „z młodymi się nie da” – ręka w rękę i oko w oko (oczu jest dwoje – po jednym na burtę).
Co nam to mówi o zarządzaniu partycypacyjnym?
- Po pierwsze – da się! Wszystkie praktyki efektywnego zarządzania, jakie często budzą opór (zwłaszcza kierownictwa) w firmach, można przy odpowiednim nastawieniu wdrożyć od ręki
- Wymówki, że „u nas to nie zadziała”, że „my jesteśmy wyjątkowi” to mydlenie oczu i tak naprawdę słabość celu, sensu, przywództwa i komunikacji
- Wartości oraz zasady działają i łatwo się przyjmują, gdy są prawdziwe i wszyscy nimi żyją, a nie tylko o nich mówią
- Dobry oficer wachty (w fabryce: kierownik / dyrektor) ma kierować i koordynować pracę – daleko mu do mikromanagera, bo sam za 15 różnych lin ciągnąć nie da rady…
- Starszy wachty (w fabryce: lider zespołu) to postać kluczowa dla efektywnego działania – jego przywództwo może zapewnić sukces, albo zabić morale (szkoda, że tak mało firm chce to rozumieć…)
- Na naukę zasad, sposobów działania jest (i musi być!) czas przed „kryzysem” – nie da się postawić żagli ani zacumować statku, nie wiedząc która lina do czego, nie umiejąc podać rzutki, próbując pierwszy raz wejść na bukszpryt przy fali i wietrze
- Role i odpowiedzialności trzeba świadomie testować i budować wtedy, kiedy jest na to czas
- To wachta (zespół) decyduje kto co robi, bo to zespół wie, jak najlepiej zapewnić sobie sukces
Niby oczywistości zarządzania.
W fabryce trzeba po kolei wdrożyć.
A na żaglowcu – po prostu działa.
Jeżeli Twoja firma potrzebuje wsparcia w tym zakresie (przeglądu, audytu, pomocy we wdrożeniu wszystkich elementów systemu) i zapewnienia, by system faktycznie działał – napisz do mnie lub zadzwoń – chętnie pomogę. Nasze podejście do uruchamiania widzenia i myślenia sprawdziło się już w kilkudziesięciu firmach 😀
Search
Recent Posts
- Ciebie też wkurza ciągłe powracanie TYCH SAMYCH PROBLEMÓW?
- A czy TY wiesz, jak zapewnić efektywność rozwiązywania problemów?
- A czy TY dojrzałeś już do spojrzenia na swoją firmę oczami ekspertów od Doskonałości Operacyjnej?
- Czym prowadzenie żaglowca różni się od zarządzania firmą?
- A czy TY nauczyłeś już swoich ludzi widzieć?